Fot. Flickr.com, Andreas Demmelbauer
Będzie boom?
Powoli zaczyna się boom – tak jak w przypadku słonecznych kolektorów. Jak podaje Urząd Regulacji Energetyki do chwili obecnej w naszym kraju zarejestrowano niespełna 30 prosumentów. Są to osoby będące jednocześnie producentami i konsumentami energii elektrycznej. Natomiast na przyłączenie do sieci oczekuje blisko 200 osób, które zdecydowało się na zakup mikroinstalacji do wytwarzania prądu. Największą furorę robią w tym momencie panele fotowoltaiczne. Głównie ze względu na cenę – ogniwa produkujące 1 kWh kosztują 6-8 tysięcy złotych. Warto podkreślić, że przy 3-4 kW energii, taka instalacja jest w stanie zaspokoić potrzeby przeciętnego gospodarstwa domowego. Ponadto może przynieść nadwyżki, które będzie można sprzedać do krajowej sieci. System ten w zasadzie nie wymaga obsługi, a osprzęt umożliwia płynne przełączenie źródeł energii pomiędzy bateriami, panelami a energetyką konwencjonalną.
16 groszy…
Jeśli dzień będzie pogodny to dom będzie korzystał z energii ze słońca, natomiast w nocy będzie czerpać energię z baterii. Trzeba jednak pamiętać, że nasz kraj nie ma takiego nasłonecznienia jak przykładowo Hiszpania. W miesiącach styczeń i luty użytkownicy korzystają zatem przeważnie z energii elektrycznej z sieci, a pierwsze nadwyżki prądu pojawiają się już w kwietniu i maju. Wtedy pojawia się także zarobek, niewielki, ale zarobek – 16 groszy za 1 kWh, którą wprowadzimy do krajowej sieci (oblicza do specjalny licznik dwukierunkowy). Taka stawka obowiązuje od jesieni roku ubiegłego. Jednak prosumenci mają w rękawie asa. Otóż trwają właśnie prace nad ustawą o OZE, a w niektórych projektach proponuje się stawkę 65 groszy za 1 kWh. Jak podaje jeden z banków, biorąc pod uwagę taką cenę za zielony prąd, możliwe będzie sfinansowanie z zysków z mikroinstalacji budowę jednorodzinnego domu.
Antysłoneczny nacisk
Celem molochów energetycznych są oczywiście jak najniższe ceny skupu. Wydarzenia z roku 2012 pokazały jak m.in. działa antysłoneczne lobby. Wtedy Waldemar Pawlak wyszedł z propozycją, aby stawka za 1 kWh energii pochodzącej z małej instalacji wynosiła aż 1,30 zł. Obliczono wtedy, że w ciągu 15 lat 65 metrów kwadratowych ogniw "wyprodukowałoby" aż 128 tysięcy złotych. Naturalnie pomysł ten został obalony przez polityczne lobby energetyków. Tak czy inaczej należy spodziewać się rewolucji, bowiem słoneczna energia jest w zasadzie darmowa oraz niewyczerpalna. Ponadto, ceny instalacji dość znacząco spadają, dlatego blokowanie tej technologii wydaje się być zupełnie nierozsądne.
Dofinansowanie + słońce = zysk
Jak mówią eksperci instalacje fotowoltaiczne to rozproszone źródła energii, które mogą zapewnić energetyczne bezpieczeństwo. Branża może się spodziewać prawdziwego boom wtedy, kiedy na dobre ruszy rządowy program dotacji mikroinstalacji wiatrowych czy solarnych. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ma w planach finansować ok. 40% kosztów instalacji. Kwota do rozdania jest dosyć spora – 600 milionów złotych. Pieniądze te także czekają na ustawę o odnawialnych źródłach energii.
Agnieszka Kierzkowska, Redaktor naczelny