Fot. Flickr.com, Matty Ring
Groźba realna
Czasowe przerwy w dostarczaniu energii elektrycznej, a także zapaści w energetycznym systemie na obszernym terenie (tzw. blackout) są oczywiście realne – dowodzą o tym liczne analizy. Już rok temu Ministerstwo Gospodarki zaprezentowało sprawozdanie z monitoringu dostaw prądu. Wynikało z niego, iż grożą nam braki energii elektrycznej. Pierwsze mają się pojawić w okresie zimowym w roku 2015, a ma braknąć tylko 95 megawatów – a więc możemy tego w ogóle nie zauważyć. Zdecydowanie gorzej ma być dwa lata później. Prognozuje się, bowiem, że wówczas zimą braknie 1100 megawatów, a latem 2016 roku 520 megawatów, z kolei rok później zabraknie 680 megawatów. W ubiegłym tygodniu przed niedoborem mocy ostrzegała także Najwyższa Izba Kontroli.
Czy czarne scenariusze się spełnią?
Zakłada się, że zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie rosnąć – przyczynia się do tego rozwijająca się gospodarka. Jak szacują specjaliści wzrost o 1% PKB oznacza wzrost popytu na energię o blisko 0,7%. Biorąc jednak pod uwagę obniżające ilość zużywanej energii najnowsze technologie trudno jest dokładnie oszacować, na jakim poziomie będzie owe zapotrzebowanie.
Spory wiek siłowni
Największe zagrożenie "płynie" z konieczności wyłączenia tych siłowni, które są przestarzale i trują nas na potęgę. Warto zaznaczyć, że ponad połowa mocy produkowana jest w blokach, które mają już ponad 30 lat. Mamy jeszcze dwa lata, aby wyłączyć tych największych trucicieli – takie jest zobowiązanie wobec Unii Europejskiej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby w sposób równoległy swoją prace rozpoczynały nowe bloki. Analizując jednak ostatnie dwudziestolecie można dojść do wniosku, że w naszą energetykę inwestowało się niewiele. Kilka większych projektów, takich jak np. blok w Kozienicach, czy Puławach ruszyło dopiero całkiem niedawno. Co istotne prąd z tych konkretnie inwestycji popłynie do naszych gniazdek dopiero w roku 2017.
Braknie, czy nie braknie?
Wiele wskazuje na to, iż luki w mocy będą się pojawiać przez okres jakiś dwóch, trzech lat. To jednak nie musi oznaczać, iż energii elektrycznej braknie. Można przykładowo manewrować już zaplanowanymi remontami – tzn. przekładać je. Choć trzeba zauważyć, że zawsze jest ryzyko remontów zupełnie nieplanowanych, które wyniknąć mogą z awarii. Naturalnie trudno przewidzieć skalę tego "zjawiska". Dodatkowy prąd można także pozyskać z tzw. uśpionych bloków. Są to takie siłownie, w których na tą chwilę nie opłaca się wytwarzać energii (są jednak trzymanie w rezerwie). Można też w razie potrzeby kupić prąd z zagranicy, ale i ceny także będą "zagraniczne". Innym pomysłem na wyrównanie braków są wiatrowe elektrownie. Ta alternatywa również ma swoje wady, otóż wietrzność panująca w naszym kraju nie jest na wysokim poziomie.
Komu grozi brak prądu?
Najwięcej siłowni ma swoje lokalizacje w południowej części Polski. Ma to naturalnie związek z znajdującymi się zasobami węgla brunatnego oraz kamiennego. Logicznie – im dalej na północ, tym mniejsza ilość elektrowni a przesył energii odbywa się na większe odległości. Straty na przesyle mogą z kolei wynieść ok. 10%. Trzeba jednak zaznaczyć, że nawet w przypadku konieczności wyłączeń prądu najpierw ta niedogodność dotknie przemysł. Domowe gospodarstwa są, bowiem w tym przypadku bardziej chronione.
Agnieszka Kierzkowska, Redaktor naczelny